czwartek, 16 sierpnia 2012

STERNIK zawinął do portu...

         
                       Mijały wakacje a ja tylko czekałem na 16 lipca."Nareszcie poniedziałek powiedziałem",gdy jechałem z wujkiem miałem problemy z dojechaniem na miejsce a Mateusz był już na miejscu. Poprosiłem go żeby zwrócił się o pomoc opiekuna pana Sebastiana to on wytłumaczył nam jak dojechać na miejsce. Najpierw Mati zaprowadził mnie do pokoju, rozpakowałem się a następnie poszedłem na ognisko gdzie ze wszystkimi się zapoznałem,trochę się zdziwiłem jak zobaczyłem Anie. I tak zleciał mój pierwszy dzień na koloni. Na drugi dzień wstałem nie wyspany ponieważ późno się położyłem.Na posiłki nie narzekałem,chociaż nie mogłem iść na pierwsza dyskotekę dlatego ze pierogi mi zaszkodziły.No tak pierwszy zajęcia trwały aż po 6 godzin i na początku były bardzo nudne,poczułem się jak w szkole ale potem były dużo ciekawsze tematy wiec się wkręciłem. A po kolacji poszliśmy pograć w piłkę,boisko było bardzo blisko"Chaty Izerskiej",lecz trzeba było iść pod górę co było jeszcze gorsze. No trzeci dzień to było śniadanko potem piec godzin zajęć i dyskoteka na której nie byłem a to wszystko przez te pierogi.W czwartym dniu zajęcia były na dworze a po zajęciach ognisko.Następnego dnia było ciekawie ponieważ była wycieczka do parku narodowego i zabłądziliśmy i tak praktycznie minął cały dzień.To już sobota ostatni dzień wiec pojechaliśmy do Karpacza "do western city" i druga dyskoteka, na której też mnie niestety tez nie było.Niedziela to dla mnie był bardzo smutny dzień ponieważ to był koniec koloni w Szklarskiej i niestety powrót do domu.Bardzo chciałbym spotkać się z tą ekipą jeszcze raz bo było super. PATRYK S.

Brak komentarzy: